foto: J. Milczanowska
» Powiększ

Nie rozpieszcza tegoroczne lato turystów w Bieszczadach. Pogoda jest kapryśna i zmienna. W ubiegłą niedzielę znów wystąpiły obfite opady deszczu. Nie spowodowały raczej poważnych strat - bardziej odczuli je turyści - kto nie zdążył przed deszczem skończyc wędrówki porządnie zmókł. Szlaki i ścieżki w ciągu paru chwil zamieniły się w błotniste potoczki. Stały się bardzo śliskie. W dolnych partiach lasów błoto praktycznie nie wysycha. Dlatego przypominamy o właściwym obuwiu i odzieży zabezpieczającej przed deszczem.

Dzis w regionie jest ładna pogoda, słoneczna i ciepła. Warunki do wędrowania poprawiają się. Jednak należy pamiętać o tym, że w górach warunki zmieniaja się często w ciągu paru chwil.

Pozostaje mieć nadzieję, że jesień zrekompensuje zmienną pogodę letnią i wrzesień obdarzy słońcem i kolorami.

W dniu 27 sierpnia 2005 (piątek) w Czarnej odbędzie się festyn na zakończenie lata z okazji 500 lecia Gminy Czarna.

Program festynu:

• od godz. 13:00 - kiermasz rękodzieła, produktu bieszczadzkiego (jadło regionalne, sery, chleby, miód), wyroby z metalu i pokazy kowalskie. Festyn prowadzony przez Radio Rzeszów.
  
• godz. 13:30 - oficjalne otwarcie festynu przez Wójta gminy Czarna oraz zaproszonych gości.
  
• godz. 13:15-15:00 - gry i zabawy dla dzieci i dorosłych (z cennymi nagrodami), przejazdy
  konno i bryczką, przejażdżki kładami, zjazd na linie. Drukowanie okolicznościowej gazetki przez Gazetę NOWINY.
  
• godz. 15:00-16:00 - zawody drwali - wspinanie po słupie, konkursy sprawnościowe, pokaz cięcia drzewa (piła, topór).
  
• godz. 16:00-18:00 - pokazy sprawnościowe: Bieszczadzkiej Grupy GOPR, Bieszczadzkiej Straży Granicznej, OSP z Czarnej.
  
• godz. 18:00-20:00 - występy zespołów: JUPA oraz VIR.
  
• godz. 20:30 - zabawa pod gołym niebem (do białego rana).
  
• godz. 22:00 - pokaz sztucznych ogni.

foto: Stadnina "Tabun".

Dochód z BIESZCZADZKIEJ HUCULIADY przeznaczony będzie na zakup okien w budynku Szkoły Podstawowej w Polanie.

Brzegi Górne, 14.08.2005
foto: P. Szechyński

Kończący się długi weekend stoi pod znakiem dobrej pogody oraz sporego ruchu turystycznego w Bieszczadach.

O ile jeszcze w piątek było stosunkowo spokojnie, już w sobotę i niedzielę na najpopularniejszych bieszczadzkich szlakach ruch był spory. Trudno było o miejsce parkingowe na Przełęczy Wyżnej, Wyżniańskiej czy w Brzegach Górnych i Cisnej. Słoneczna aura i dobra widzialność w górach sprzyjały wędrówkom. W sobotę na Smereku jeszcze po godz. 18 było sporo turystów. Szlaki w miejscach odkrytych są suche, natomiast tam gdzie teren jest zacieniony i na mniej popularnych trasach jest jeszcze nieco błota.

Słoneczna aura pozwoliła wreszcie także odpocząć nad wodą - amatorów kapieli w niedzielę sporo było na Sanie, Solince i Osławie - mimo, że woda jest dość chłodna. Stan rzek wrócił natomiast do normy - po opadach w środku tygodnia poziom wód był nieco wyższy niż zazwyczaj, a woda była mocno zamulona.

Z Przełęczy Orłowicza, 13.08.2005
foto: P. Szechyński

Wczoraj spory ruch panował także w dolinie Sanu. O godz 14:00 w Zatwarnicy rozpoczynał się festyn, połączony z konkursami, prezentacjami oraz występami zespołów muzycznych. M.in. zaśpiewały w Zatwarnicy popularne Wołosatki. Odbywały się również imprezy w Wetlinie, Dołżycy oraz Cisnej powiązane z festiwalem Bieszczadzkie Anioły, który jak zawsze zgromadził sporą rzeszę miłosników tego rodzaju muzyki. Tuż przed koncertem głównym nad połoninami oraz doliną Sanu przeszła krótka burza, po której można było podziwiać wnoszącą się nad wierzchołkiem Dwernika-Kamienia tęczę.

Poranki chłodne i mgliste - doskonałe do obserwacji przyrody. Rosa nawija krople korali na niezliczone pajęczyny porozrzucane po bieszczadzkich łąkach - zjawisko do zaobserwowania tylko wcześnie rano.

Kończący się długi weekend, kończy również okres najwiękzego ruchu w tym sezonie. Teraz z dnia na dzień turystów będzie ubywać, szlaki opustoszeją. Miłośnicy gry kolorów wrócą na przełomie września i października. Jesień wychyla się nieśmiało.

Pod Przełęczą Orłowicza
foto: P. Szechyński

Dobra pogoda i urodzaj sprzyjały licznym zbieraczom jagód, którzy korzystając z kończącego się wysypu tychże - zbierali je od rana do wieczora.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że najwięcej zbieraczy można zaobserwować na terenie BdPN, powyżej górnej granicy lasu - mówiąc krótko: na połoninach. W piątek rano przy końcu drogi w Suchych Rzekach stało kilkanaście samochodów amatorów jagód. Grupa 20-30 osób intensywnie czesała borowiny tuż pod Przełęczą Orłowicza - od strony północnej. Szło im sprawnie, gdyż kosili wszystko równo z glebą tzw. grzebieniami, co znacznie zwiększa wydajność. Zbieracze urzędowali do późnego wieczora, pierwszych spotkaliśmy ok. 10 rano, ostatni schodzili razem z nami z przełęczy po godz. 18.

Generalnie wygląda to dość paradoksalnie: co kawałek nastawiano tabliczek z zakazami schodzenia ze ścieżki, apelami do rozsądku turystów i innymi tego typu morałami. Pomiędzy nimi chodzą całe tabuny miejscowych, depczą co papadnie i łamią nieliczne krzewy (trzeba się czymś podpierać). Zostają po nich porozrzucane połamane patyki, śmieci oraz wydeptane miejsca o średnicy kilku metrów - trzeba się gdzieś rozłożyć, zostawić rzeczy, coś zjeść.

My wiemy, że ci co powinni wiedzieć też wiedzą. Lepiej nie widzieć?

Zaśmiecone brzegi, butelki pływające w wodzie. Tak wygląda zalew Soliński w pełni sezonu wakacyjnego. I nic nie wskazuje, żeby miało się coś poprawić, bo nie ma kto posprzątać

Do śmieci pozostawianych przez turystów na brzegach doszły teraz śmieci, które pływają w wodzie. - W minioną sobotę byliśmy w Solinie. Pływaliśmy na kąpielisku niedaleko przystani Białej Floty. Byłoby cudownie, gdyby nie to, że musieliśmy uważać na mnóstwo pływających w wodzie drobnych gałęzi i kawałków drewna - mówi Sylwia z Przemyśla. O wodzie w Zatoce Teleśnickiej żeglarze, którzy pływali tam w miniony weekend, mówią, że przypominała gęste bagno, pełno było w niej gnijących traw i gałęzi.

- To skutki ostatnich nawałnic, które przeszły nad Bieszczadami. Rzeki wpływające do zalewu naniosły mnóstwo śmieci - wyjaśnia Ryszard Krasicki, prezes zarządu Zespołu Elektrowni Wodnych Solina SA. Prezes Krasicki przyznaje, że to elektrownia zarządza zalewem, więc obowiązek sprzątania spoczywa na nich. - Sprzątamy, ale nie mamy ani tylu ludzi, ani tyle pieniędzy, żeby zajmować się robieniem porządku na całym zalewie. Problem jest w tym, że do Soliny spłynęły śmieci z całych Bieszczadów. To, co ludzie wyrzucili daleko od zalewu, znalazło się teraz w wodzie. Do tej pory nie udało nam się dogadać z sąsiednimi gminy i wspólnie rozwiązać ten problem - mówi Krasicki.

A co brzegami zalewu? Kto powinien posprzątać śmieci, które tam się znalazły? W urzędzie gminy poinformowano nas, że pas gruntów leżący w bezpośrednim sąsiedztwie jeziora również należy do Zespołu Elektrowni Wodnych Solina. - My pomagamy w sprzątaniu brzegów i zalewu na tyle, na ile jest to możliwe. Jest akcja sprzątania świata, regaty ekologiczne, raz na jakiś czas są akcje sprzątania organizowane przez wędkarzy i żeglarzy. Ale nie możemy wyręczać zarządców i dzierżawców terenu - wyjaśnia Barbara Brzezińska-Warchoł, sekretarz gminy Solina.

Prezes Ryszard Krasicki dodaje, że w umowach zawartych przez elektrownię z dzierżawcami terenów nad zalewem są konkretne sankcje grożące tym, którzy nie będą sprzątać i dbać o środowisko. - Może to grozić nawet rozwiązaniem umowy - stwierdza. Ale jak do tej pory nikt z tego powodu nie musiał zamykać przystani czy kempingu.